sobota, 24 listopada 2007

OKO 23 listopada

Zaczęliśmy od Cuby – niestety z trochę błędnymi zasadami, przez 2 rundy limit 2 produktów był łącznie z surowcami, a na koniec gry nie punktowaliśmy budynków. Po początkowym deficycie surowców mechanika zaczęła działać, a gra pokazała że tutaj zamiast planowania liczy się reakcja na to co inni robią (w czym pomaga ogranie) – oprócz napisów po niemiecku i faktu że widziałem plansze do góry nogami to jedyne dla mnie wady tej gry. Wtórności nie zauważyłem, niektórym współgraczom niestety nie pasowało że nie zawsze można użyć z senesem postaci – no ale przecież to się przekłada na zdecydowanie lepsze użycie innych - gracz który załadował statek na 15 pkt. nie powinien narzekać że potem Handlarka nic mu nie dała). Wielość rozmaitych dróg punktowania, konieczność ciągłych modyfikacji planów mogą niektórych graczy spowolnić – ale tak się objawia brak losowości. A nasza wypaczona partia? – mi poszło źle – źle rozstawiłem budynki, zrobiłem dwa spore błędy w rozgrywce i byłem ostatni – wygrał Szymon kasą przed Sztefanem. Także pałam żądzą rewanżu na grze :)

Potem zagraliśmy w Salamance – takie wtórne Carcassonne ;) Jako jedyny grający po raz pierwszy zapłaciłem frycowe nowicjusza, ale i tak zająłem 3 miejsce :) Dobra gra, ale nie czuję potrzeby zagrania w nią po raz kolejny - choć nie odmówię z „braku laku”. Kilka fajnych rozwiązań, sporo możliwości szkodzenia innym, mechanizm „sojuszu” – solidna pozycja.

Kolejny etap – to przemieszczenie się do mnie i długie negocjacje przy pizzie w co gramy ;) Stanęło na El Grande – nie grałem w nią jeszcze i wiedziałem że to błąd. Gra jest rewelacyjna – proste zasady, wiele możliwości. Rewelacyjny mechanizm wieży – drugi desant zrobiłem na rodowe włości Sztefana i szkodząc podwójnie, bo trzeci desant Sztefan profilaktycznie zrobił zabezpieczając swoje włości co nic mu nie dało bo nikt się nań nie pokusił.
Pierwszy zaczął Jax i korzystając z okazji pociągnął kartę dającą mu kilkanaście punktów przewagi nad nami – i to okazało się jego zgubą bo był na naszym wspólnym celowniku – skończył na 3 miejscu. Sztefan dwie akcje zagrał przeciw mnie i to okazało się jego zgubą bo był na moim celowniku – skończył na 4 miejscu ;)
Najlepiej poszło melee – rozbudowywał swoje pozycje przez całą grę i wyprzedził mnie o ok. 10 pkt – co uważam za wielki sukces jak na pierwszą partię. No i prześcignąłem jaxa – sam nie wiem jakim cudem :)

środa, 14 listopada 2007

Mokotowska - kolejne starcie

Tym razem USS New Orleans, USS Helena, i dwa niszczyciele typu Fletcher

stawiło czoła krążownikom Mogami i Tone, w eskorcie 2 niszczycieli typu Fubuki

Bitwa rozpoczęła się podczas pełni - obie strony szybko się wykryły i ruszyły na spotkanie. Pierwsze ogień otworzyły krążowniki japońskie, kilka minut później amerykańskie, ale trafienia obie strony uzyskały prawie jednocześnie. Pięknie zgrupowana salwa zdemolowała pomost bojowy New Orleans wraz z całą dziobową nadbudówką - w rewanżu Mogami stracił dziobową wieżę. Mimo straty radaru jankesi kontynuowali wyjątkowo skuteczny ogień przebijając pancerz pod linią wodną tworząc liczne przecieki.
W międzyczasie Helena otworzyła ogień do prowadzącego niszczyciela i na efekt nie trzeba było długo czekać - okręt stanął w płomieniach i wyraźnie zwolnił mimo szalonych zygzaków. Pożar rozprzestrzeniał się systematycznie i widać było wyraźne problemy załogi z jego opanowaniem.
Niszczyciele amerykańskie skupiły się na oświetlaniu okrętów i zajmowaniu pozycji do ataku torpedowego, od czasu do czasu ostrzeliwując japońskie niszczyciele gdy Helena przeniosła ogień na Tone.
To było już za dużo dla japończyków - ich torpedy nie trafiły w cel, Mogami stracił kolejną wieżę i mimo że podobne opały przechodził New Orleans japończycy poświęcili płonący niszczyciel i zagłębili się w mrokach nocy.

więcej zdjęć (malowanie i modele Hubert Kłak)
GQ3-2007-11-13